środa, 9 października 2013

Każda wariatka ma w głowie kwiatka!

...Tak przynajmniej mawiała moja kochana Prababcia. I z obserwacji swojej osoby wnioskuję, że to prawda.

Dzieeń doo-bryy!

 Posłusznie odmeldowuję powrót do radosnego blogowania! Trochę mnie tu nie było, co spowodowane jest licznymi zmianami, mrożącymi krew w żyłach przygodami i..lenistwem :C Wiem że niektórzy się stęsknili za wpisami, co stanowi dla mnie ogromny komplement! Dziękuję Kochani za motywację do działania!


A teraz, jak na spowiedzi,tłumaczę co i jak.. Podczas nieobecności :
a.) przetestowałam serum Garniera,  wydusiłam je co do ostatniej kropli * jeszcze chwilkę, jeszcze trochę i je zrecenzuję, słowo byłego harcerza, ( lub w wersji poprawno-politycznej: byłej harcerki*

b.) zostałam wybitną podróżniczką - pewnego chłodnego ,góralskiego popołudnia, kontemplując w pełnym skupieniu panoramę z Gubałówki na Zakopane i Tatry, z absolutnym oburzeniem rzekłam do swego Lubego - Pff, co to za mapa, wszystkie góry pozaznaczali, a Gubałówkę ominęli, pewnie dlatego że jest taka mała w porównaniu z resztą"..... no dajcie spokój..przecież nikt mi nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe ... *nie opiszę reakcji Lubego, bo zapewne nikt z Was nigdy nie spojrzał na nic z takim politowaniem, nawet na uroczego, bezdomnego szczeniaczka !*

c.)zostałam przyszłą małżonką - *jupii, zyskałam prawie-teściową* chociaż przyznam szczerze, wahałam się.. oświadczyny bowiem miały miejsce w ciemnej, ciemnej jaskini (chociaż ciśnie mi się znane porównanie, nie przytoczę go, jakoś tak..nie wypada) i obawiałam się, że wciska mi na palec jakiś brzydki pierścionek. A ja jestem estetką, brzydkiego pierścionka nie chcę!... Na szczęście jest piękny!

d.)stałam się wytrawną...grzybiarką (?!) -bez skojarzeń ze stanami chorobowymi- Muszę Wam powiedzieć, że oprócz znanych wszystkim walorów gastronomicznych, grzyby stanowią także doskonały środek wymiotny (polecam jeśli ktoś wiedzie życie a'la Miłość na $$$). Wystarczy przez kilka dni na zmianę - zbierać, obierać, gotować, wekować, suszyć, smażyć. Po kilku dniach na samą myśl o grzybach... Ale, ale... Zapewne nie wiecie, do czego tak na prawdę służą grzyby. Otóż...służą one kotom. Do siedzenia.

Ewentualnie ryzykowałabym stwierdzeniem, że próbują zacieśniać więzi ze swoją własnością, znaną szerszemu gronu domowych pupili jako człowiek, ale w obliczu wyrazu płaskich pyszczków moich kociąt, oraz dziwnemu zainteresowaniu wielkim, ostrym nożem, przypuszczam że była to raczej próba zastraszenia i wyłudzenia dodatkowej porcji karmy. Ale byłam dzielna, nie dałam się!

Hoho, rozgadałam się! Raport uważam za zakończony. Ze skruchą przyrzekam wpis kędziorowy, już niedługo! 


Ściskam mocno, zwłaszcza Misię, która zupełnie o tym nie wie, ale dała mi ogromną motywację do nowego spojrzenia na świat. I do wpisu na blogu 

XOXO *jeszcze* Panna Gaduła

PS
Jeśli dopada Was jesienna chandra, to dedykuję Wam tę piosenkę: 
Wskakujcie pod ciepły koc,zamknijcie oczy,wyobraźcie sobie plażę, Słońce, spójrzcie w te orientalne ;) oczęta... papaaa!

niedziela, 1 września 2013

Nawet ORBIT nie pomoże..

Twórczość szkodzi na zęby...

...a może to jednak głupota szkodzi zębom?? No bo kto przy zdrowych zmysłach otwiera lakier do paznokci, przytrzymując go za szklaną część zębami?..Mój nowatorski pomysł malowania kwiatów z fimo lakierem z wodą podsumować można następująco:
 + 10 do zaje.. fajności za obłędne kwiaty 
- 50 do uzębienia ...
gdyby można za to dostać zwolnienie z pracy, byłoby to bezcenne przeżycie..     
A tak przyjdzie mi jedynie użyć karty Master Card ,by zapłacić za naprawę uszczerbków..tych psychicznych, które powodują dziwne pomysły w mojej głowie, niestety już nawet szpachla nie naprawi... 
Puenta na dzisiaj: jak się nie ma w głowie..to i w zębach się nie ma.. a rodzice całe życie wmawiali mi, że to od słodyczy psują się zęby...jasne, na dodatek od tych, które święty Mikołaj podrzuca przez komin.

To taki off topic, przed obszerrnym wpisem o włochaczach:) 

 Pozdrawiam bezzębnie, Gaduła.
No dobra, z tym bezzębiem to trochę dramatyzowałam...show must go on!!


wtorek, 27 sierpnia 2013

Nie da rady bez czekolady.

  Kiedy jeszcze byłam młoda, piękna i beztroska, liczne godziny spędzałam w bibliotece na poszukiwaniu książek dla młodocianych, jedną z nich była właśnie "Nie da rady bez czekolady"..Piszę o tym, ponieważ dziś postanowiłam podzielić się ze światem informacjami bez czego ja w ostatnim czasie nie damy rady i bynajmniej, nie jest to jedynie czekolada:)


UWAGA! Poniższy post jest silnie egocentryczno-narcystyczny, it doesn't get any deeper than: me, myself & I..

..a zatem, ostatnimi czasy uzależniona jestem od..
...kocyka...i kapci (w których mogłabym uczęszczać WSZĘDZIE)..a także..puchatych skarpetek i termofora. Tak, wiem, jest lato (no dobra, końcówka lata), jest ciepło, a ja nie choruję. Ja po prostu jestem ciepłolubem,typem pospolitego kanapowca. 
W poprzednim życiu zapewne byłam opasłym kocurem  


Na drugim miejscu uplasowały się rzecz jasna książki..właśnie rozpoczęłam nową Grocholę, żegnajcie oszczędności życia, Grocholi się po prostu nie odmawia! Jak zwykle książka kompletnie mnie rozbraja, chyba nie muszę się zbytnio rozwodzić z jakiego powodu?!



Następnie...herbata,głównie zielona i czerwona oraz wszelkiego rodzaju pitno-nadające się zioła. Pite hektolitrami. Czekam aż kompletnie pociemnieją mi zęby, nikt nie będzie chciał się ze mną spotykać i zamienię się w starą kociarę. Zawsze zostaje mi wtedy zawinąć się w kocyk i czytać ;)!

 ..tylko podczas pisania tego posta opróżniłam te 3 saganki:)


I na zakończenie... ta oto hipnotyzująca piosenka:



Takowe nazywam "pościelówami" tudzież "piosenką dziewczyńską"- zazwyczaj spędzam czas w okrutnie sarkastycznym, męskim gronie, na "męskich" sprawach *nie, nie przeglądamy Playboya...* i nie ma tam miejsca na przepiękne kobiece głosy, połączone z subtelną muzyczną nutką. Zazwyczaj gramy w kosza *czyt. moje biedne stopy masakrowane są przez ich wielkie, nieczułe stopiska*, Grę o tron w wersji planszowej tudzież ..w PlayStation *na ogół jestem pacyfistką, ale to wielka frajda strzaskać kilka męskich zadków,chociaż wirtualnie*. Fajnie jest sobie posłuchać takich hipnotyzujących piosenek, zwłaszcza w trackie "Godziny dla Ziemi", nie tej WWF-oskiej, nazywam tak czas,kiedy uda mi się wygnać domowników gdzieś za morze i mieć trochę czasu dla samej siebie, na zabiegi pielęgnacyjne i inne takie..


No dobra, kończmy już o mnie... jakiś czas temu natknęłam się w sieci na ten zabawny rysunek (należy kliknąć w link:) Kędzierzawo

Zabawne?.. Do momentu, kiedy to wszystko jest Twoją codziennością.. Jeśli czujecie, że powyższy link, w połączeniu z piosenką "Zakręcona", jest o Was- zapraszam na kolejny post. Jak zapewne się domyślacie- będzie traktat o poskramianiu niesfornych loków, o typach włosów kręconych i o zapuszczaniu czupryny a'la Roszpunka! Szykuje się także recenzja kilku kosmetyków, między innymi cudownie pachnącego serum  Goodbye Damage od Garniera *szkoda, że nie jest jadnalne:C *, wszystko w swoim czasie!

Zapraszam na kolejne, mniej skoncentrowane na mnie posty *ten był wyjątkowy, "na lepsze poznanie" ;) * Czekam na odzew z Waszej strony, co jest Waszą "czekoladą"?

bez odbioru, Gaduła.



niedziela, 25 sierpnia 2013

..kobieta zmienną jest!

Początki bywają trudne...ale żeby aż tak?! 

*pomyślałam po kilkunastu minutach  wgapiania się w migający na monitorze kursor* Swoją drogą, ten kursor działa jak złośliwiec,stojący za plecami i pytający co chwilkę "już? napisałaś?..nie?..a teraz?!".. Otóż, mój drogi kursorze, zbieram myśli..W końcu to mój blogerski debiut i wypadałoby zrobić dobre wrażenie! Porównałabym to przeżycie do pierwszego obiadu u teściowej, z tą miłą różnicą, że nas dzielą monitory komputerów, w razie jeśli coś Wam się nie spodoba zamkniecie okienko i ruszycie dalej, zamiast zionąć na mnie ogniem/wylać mi rosół na głowę..Uff..

No ale...przejdźmy do konkretów, zanim kompletnie się pogrążę. Oto ja !
...i moje szalone kędziory:)

Na imię mam Ola, *chociaż powinnam mieć na imię Kołtun, co byłoby bardziej adekwatne do mojego gadulstwa, ciągłych wtrąceń i ogólnego zamotania :)*, po wielu nieudanych próbach nareszcie zabrałam się za pisanie bloga, wszystkie znaki na Ziemi i Niebie mówiły,że już czas.. Będzie to nietypowy blog, zapewne można by go zaklasyfikować do kategorii "lajfstalj" ,ale..nie dajmy się zaszufladkować ;) .

Mam całą gamę hobby,często bardzo skrajnych..Na jej czele znajduje się wizaż i szeroko pojęte rozpieszczanie się wszelakimi, najlepiej obłędnie pachnącymi, specyfikami. Przez długi czas oglądałam / czytałam wiele porad/blogów/kanałów urodowo-lifestyle'owych, z których czerpałam  inspiracje..było jednak małe "ALE" - nie wszystkie z nich mogłam zastosować do swojej osoby, bo, jak zapewne zauważyłyście, jestem cudownej karnacji caffè latte.

 
.  Pewnego dnia pomyślałam - "hej, dlaczego nie założyć swojego bloga, może i ja kogoś zainspiruję?" Bardzo mozolnie zabierałam się do stworzenia swojego kącika w sieci, zawsze zżerał mnie strach, dziwne obawy i kończyło się na niczym. Do tego zła dieta i tryb życia, które wykańczały mój organizm *o nie,nie, nie impreza za imprezą, ale godziny nadgodzin, w nieco biurokratycznej pracy* i wiele innych czynników, które spowodowały że zaczęłam czuć się bardzo źle, fizycznie i psychicznie. 
Przełom nastąpił, gdy na jednym z blogów przeczytałam cytat Chucka Palahniuka : "Jak się nie wie, czego się chce, to się kończy w otoczeniu mnóstwa rzeczy, których się nie chce." Uznałam, że to właśnie o mnie i czas najwyższy wziąć się w garść, przestać być widzem, a zacząć być uczestnikiem własnego życia.  
Czas na zmiany!

I
oto jest moja Paleta Orientu *wymyślona po nocnej naradzie z Przyjaciółką, również Olą <3* 

Skąd taka nazwa? Przyszło mi do głowy , że może jest więcej dziewczyn które mają podobny "problem" co ja, dlatego bardzo chciałabym, aby dziewczyny o podobnym typie urody mogły znaleźć tu inspiracje i porady dla siebie/podzielić się swoimi doświadczeniami :).  Zatem połączyłyśmy paletę- jak w malarstwie,czy makijażu, która jednocześnie oddaje różnorodność mnie samej i tego bloga, z orientem, czymś egzotycznym, tajemniczym i nieodkrytym.. 

Dlatego oprócz "uniwersalnych " porad dla każdej z Was, będą tu też ciekawostki dla panienek "caffè latte" ;), będę też opisywać zmiany, które wcielam w swoje życie (dieta, dbanie o siebie, podejście do życia),spodziewajcie się także wpisów z serii "Kobieca logika" - czyli różne zabawne wydarzenia z życia kobiety, opisane z lekkim przymrużeniem oka ;) ; garstki moich stylizacji ; przemyśleń, eksperymentów kulinarnych *niekoniecznie zjadliwych* , porcji recenzji kosmetykowych i caałej PALETY innych ciekawostek. W tym przypadku stwierdzenie "kobieta zmienną jest" jest szalenie pozytywne!..Jestem niesamowicie przejęta tym swoim blogowaniem, mam nadzieję, że zajrzy tu ktoś więcej,niż tylko Mama *Mamo, pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, sorki za zapchanie zmywarki :*..no, może jeszcze Babcia czasem rzuci okiem..
Mam wiele pomysłów, ale wszystko po kolei.. Spodziewajcie się kolejnych przejawów mojego gadulstwa! Mam nadzieję,że pójdzie mi o wieeele lepiej,niż teraz i nie zagadam Was na amen!

Do napisania!
XO XO Gaduła